środa, 16 kwietnia 2014

wspaniały prezent urodzinowy

Moja ukochana ma dziś urodziny, tyle się trudziłem aby kupić jej coś wyjątkowego,
coś dzięki czemu byłaby dumna ze swojego dzieciaka,
któremu tak bardzo zależy na jej szczęściu.
To właśnie dla niej od paru już lat nieustannie dążę do tego,
aby stać się prawdziwym mężczyzną.
Jestem troskliwy, odpowiedzialny, konsekwentnie biorę odpowiedzialność za to,
co oswoiłem i nie mówię tu o samochodziku czy zwierzaku, tylko o naszym związku..
Staram się być dojrzały mimo, że tak niedawno bawiłem się jeszcze w piaskownicy..
Jestem dzieckiem, naprawdę czuję,
że potrzebuję jeszcze przytulania do mamy piersi i usłyszenia z jej ust,
że jutro pobawimy się razem.. To ona mnie wychowywała,
a teraz to wychowanie przejęła moja dziewczyna,
która nie radzi sobie ze mną za dobrze, mam zbyt trudny charakter.
Jestem tu, a za chwilę jestem w innym miejscu,
często nie wiem czego chcę i zmieniam zdanie w mgnieniu oka.
Zawsze gdy wszystko układa się dobrze,
jak nigdy, ja muszę to spierdolić,
to norma – krzyczy moja podświadomość.
Lubię leżeć całe dnie w łóżku i się z niego nie ruszać.
Lubię gdy w moim pokoju jest bałagan,
wtedy mogę wszystko znaleźć i to idealnie ukazuje moją osobowość,
tak jestem bałaganiarzem, ale proszę mi się nie dziwić,
skoro mam konkretny burdel w życiu..
W końcu wiem, co dam mojej kobiecie na urodziny..
Złożę jej życzenia, ale nie w takiej normalnej formie..
Lecz na papierze. Właśnie tak! Napiszę jej list..
Nigdy nie byłem dobry w rozmowach prosto w oczy..

Życzenia:
Moja kochana, Z okazji urodzin pragnę Ci życzyć..
Ale najpierw usiądź i obiecaj sobie w myślach,
że nie będziesz płakać i zrozumiesz moje postępowanie,
może jeszcze nie teraz, ale kiedyś na pewno, wiedz, że to dla Twojego dobra..
Pragnę Ci życzyć dużo pieniędzy (na spełnienie Twoich najskrytszych marzeń..),
wspaniałych dzieci (będziesz zajebistą mamusią..),
dużo miłości (której przeze mnie doświadczyłaś zbyt mało..),
dużo.. I przy tym punkcie chciałbym chwilę pozostać..
To nie tak, że mi się znudziłaś lub wolę się zabawić i mam dość stałego związku,
zapamiętaj, to wszystko dla Twojego dobra.. Więc..
dużo szczęścia.. (aby uśmiech nigdy nie znikał z Twej ślicznej buźki..)
I aby te życzenia się spełniły muszę zniknąć z Twojego życia..
Przy mnie nie zaznasz szczęścia..
Moje szczeniackie wybryki, złość, te furie w które wpadam..
To Cię zabija.. Nie chcę tego..
Dziś są Twoje urodziny i dziś ja pomagam Ci wejść w nowy rozdział życia,
w prawdziwą dorosłość, bez takiego dzieciaka..
poczuj wiatr we włosach,
poczuj słodki smak życia kochanie..

Zostawiłem list na poduszce wraz z czerwoną różą
i łańcuszkiem w kształcie serca na napisem ‘’byłem tu’’.
To ten wymarzony prezent jaki chciałem jej dać,
teraz mogę być spokojny, wiem, że znajdzie kogoś..
Kogoś kto będzie godny jej serca i dobrze się nią zaopiekuje..
A ja? Ja będę czasem ją odwiedzał, w nocy, gdy będzie spała..
Będę dumnie patrzył, że tak dobrze uporała się z tym wszystkim..

niedziela, 26 stycznia 2014

cz3. Za gardło łapie go bezdomność

Nadal nikt go nie widzi mimo, że wokół tylu ludzi.
Zaczęli na noc zamykać pobliski dworzec kolejowy.
Nie ma już gdzie spać..
Chciałby się napić.
Idzie środkiem drogi, ubrany wciąż w te same ciuchy co ostatnim razem.
Zaczyna padać śnieg, a on nie ma się gdzie schronić, szczerze to nawet nie chce.
Bo po co?
Idzie wciąż przed siebie, na jezdni ma trzy cienie.
W każdym z nich szuka starego siebie.
Ale każdy z nich się z niego śmieje.
Nie ma już starego człowieka, który się niczym nie przejmował.
Jest za to nowy, bez dachu nad głową, z niestabilnym gruntem pod nogami.
Ze starym zdartym plecakiem, bez klucza do własnego kąta.
Kiedyś tak jak większość z was miał cztery ściany,
rodziców,
swoją drugą połówkę..
Drugą połówkę?
Nie..
Kogoś kto go zostawił, gdy zaczęły się prawdziwe problemy.
Ma dwadzieścia jeden lat i tylko stary, zniszczony plecak.
Nic więcej, nikogo więcej.
Miał psa, ale nie mógł go ze sobą zabrać, nie miałby go za co wyżywić.
Tęskni za nim i wie, że pies tęskni za nim.
Ale wie, ze to za mało, bo mimo że wokół mnóstwo ludzi, to wciąż mu brakuje chleba.
Ma też przyjaciela i przyjaciółkę, ale oni mają własne życie i czasami o nim nie pamiętają.
Ma też siostrę, ale ona ma męża i dziecko, to zajmuje jej pierwszy plan w życiu.
On schował się w cieniu.
Większość się odwróciła.
A on przez to nie ma jak być sobą.
Nie jest sobą.
Choć bardzo by tego chciał..

sobota, 25 stycznia 2014

cz2. Za gardło łapie go bezdomność

Przebudził się.
Krew cieknie z nosa, cieknie z ucha.
Popękane usta.
Nie do końca pamięta co się stało.
Przecież był w tramwaju, a teraz budzi się na wysypisku dla śmieci.
Nie wie co się stało, ale wie, że dla reszty świata jest zwykłym śmieciem.
Śmieć, kolejny, już i tak ich za dużo na tej Ziemi.
Tylko.. Ten śmieć ma jeszcze bijące serce..
Wstał.
Jak gdyby nigdy nic..., choć w oczach miał łzy.
Otrzepał się, poprawił fryzurę i poszedł przed siebie.
Wszyscy biorą go za ćpuna, bo blady?
Podkrążone oczy?
Wszyscy biorą go za alkoholika, bo się zatacza?
To życie tak go wykończyło, a teraz pluje mu w twarz i głośno krzyczy
PIEPRZ SIĘ.
Rzadko pije, nie ćpa.
To coś innego..
Coś innego sprawiło, że niektórzy się od niego odwrócili.
Zamknęli drzwi do domu i serca.
Ciekną łzy, ale wciąż idzie przed siebie z uśmiechem na twarzy.
Na ten przystanek, co wczoraj, na ten przystanek co każdego dnia.
I znów to samo, monotonia.
Jak żyć?
Żyć?
Uciec?
Żyć?
Umrzeć?
Znów przystanek.
Trochę ponad dziesięć na minusie
A on w samej bluzie.
Ludzie przechodzą obok niego i tylko odwracając wzrok,
udając że wcale go nie zauważyli
On udaje, że nie widzi ich.
Nie prosi ich o nic choć marzy o kubku gorącej herbaty,
nic więcej nie chce.
Tylko ciepłą herbatę i może z kimś porozmawiać.
Ale nikt go nie widzi...

cz1. Za gardło łapie go bezdomność


I stał tak jak zwykle na przystanku tramwajowym i czekał na pierwszy lepszy tramwaj.
Obojętnie jaki będzie on nosił numer, bo przecież i tak nie wie gdzie pojechać.
Noclegownia? Było.
Siostra? Była.
Schronisk...o? Było.
Najlepszy przyjaciel? Był.
Przyjaciółka? Była.
A przecież nie może ciągle siedzieć im na głowie, to by było dla niego nie komfortowe.
Stoi i patrzy się na latarnię, która gaśnie ciągle równo co dwie sekundy.
Sekunda po sekundzie, monotonia tak jak jego własne życie.
Padł mu telefon, w zegarku padły mu baterie.
Nie pamięta już kiedy ostatni raz trzymał klucze od własnego mieszkania, albo chociaż od pokoju.
Nie pamięta.
Myśli czynie spędzić tej nocy na dworze.
Listopad.
Zbyt zimno.
Prędzej by zamarł niż przeżył tę noc.
Widać w jego oczach, że nawet najdrobniejszy klucz w dłoni, samo uczucie posiadania go - dałoby mu mnóstwo radości.
Mnóstwo radości z posiadania własnego kąta - nawet jakiś stary śmierdzący schowek.
Nie wie nawet już czym się zająć.
Latarnia przestała go interesować, a liczenie aut w tym wypadku jest bez sensu, nie ma prawie żadnego.
Chciałby tylko wejść do ciepłego, suchego miejsca, rzucić na krzesło swój stary, podarty plecak i wyłożyć się w fotelu i odpocząć, czuć pewny grunt pod nogami.
Ale tak się nie da.
Nigdy nie jest pewny, co będzie za dwie sekundy.
A złodzieje?
Nie ma mowy, nawet na niego nie spojrzą, wygląda bardziej jak menel niż obiekt westchnień złodzieja.
W dodatku śmierdzi jakby nie mył się z dobry miesiąc - ale przecież nie mył dobry miesiąc..
Wsiadł w pierwszy lepszy tramwaj i pojechał przed siebie, bo najważniejsze to nic.